sobota, 28 maja 2016

Rozdział 34

-Ty poważnie chciałbyś już mieć dzieci? 
-Tak
-Mówisz po....
-Całkowicie poważnie- przerwał mi 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przez całą drogę, w aucie panowała niezręczna cisza. Po naszej rozmowie czułam się dziwnie.
-Adam....
-Hm?
-Przepraszam, że byłam dla Ciebie taka nie miła
Spojrzałam na niego wzrokiem smutnego szczeniaczka. Adam spojrzał na mnie z politowaniem.
-Przyzwyczaiłem się - powiedział obojętnie
Westchnęłam ciężko i odwróciłam głowę do szyby. Za oknem padał deszcz. Oparłam głowę o szybę i wsłuchiwałam się w piosenkę ,,Avicii- Broken Arrows,, . Wiedziałam, że Adam był na mnie zły za ten mój sarkazm i ogólnie za wszystko co powiedziałam.
Samochód zatrzymał się. Otworzyłam drzwi. Nie miałam ochoty moknąć ale nie zostanę  teraz całą noc w samochodzie. Energicznie wysiadłam i trzasnęłam drzwiami. Szybkim krokiem szłam w stronę drzwi. Kiedy byłam już blisko wejścia usłyszałam odjeżdżający samochód. Odwróciłam się, samochodu Adama nie było.
Zaczęłam grzebać w torebce.
-Cholera! Zostawiłam kluczę w samochodzie!- zagrzmiało- Zajebiście! Jeszcze burza! Nie no kurwa zajebiście!
Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Adama.
-Odbierz  proszę cię!
,,Przepraszamy numer aktualnie nie odpowiada.....,,
-Pierdol się!
Postanowiłam, że napiszę do niego SMS-a.
,,Dzięki za zostawienie mnie w czasie burzy na zewnątrz. A kij może pierdolnie mnie piorun :) ,,
Po chwili usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu.
-Co ty pierdolisz?! - usłyszałam zdenerwowany głos w słuchawce
-Ja? Nic. To nie moja wina, że odjechałeś sobie z moimi kluczami zostawiając mnie na zewnątrz samą w burzę.
-Kurwa! Dobra już jadę!
-Nie, nie musisz. Dziś prześpię się na tarasie.
-PRZESTAŃ W KOŃCU PIERDOLIĆ!
Nagle rozległ się bardzo głośny grzmot.
Pisnęłam ze strachu.
-Kinga?. . . . . . . . . ODEZWIJ SIĘ!
-Szybko- powiedziałam zapłakanym głosem.
Bałam się. Nigdy nie lubiłam zostawać sama w czasie burzy.
Usłyszałam zatrzymujący się samochód a po chwili trzaskanie drzwiami.
Adam podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Już dobrze - mówił troskliwym głosem
Byłam zziębnięta i wystraszona.
Chłopak wszedł do domu, posadził mnie na kanapie i przykrył kocem. Usiadł obok mnie.
-Gdzie ty pojechałeś?
-Do domu.
-Adam.....myślisz, że ja jestem głupia? Przecież ty mieszkasz na przeciwko!
Brunet wstał z kanapy i podszedł do okna. Postanowiłam, że nie będę wdawała się z nim w kłótnie więc wstałam z kanapy i bez słowa poszłam na górę.
Przebrałam się w piżamę a mokre ciuchy wrzuciłam do kosza na pranie. Znowu rozległ się grzmot.
Położyłam się do łóżka. Po około 20 minutach wstałam. Nie mogłam spać. Wyszłam  z pokoju. Zeszłam na dół. Spojrzałam na chłopaka, który właśnie brał kurtkę z wieszaka.
-Adam gdzie idziesz o tej godzinie?
Brunet odwrócił się w moją stronę i groźnie na mnie spojrzał.
-A ty czemu nie śpisz?!
-Bo nie mogłam zasnąć.
-Wracaj w tej chwili do łózka!
-Ale ja.....
-W TEJ CHWILI!
-Adam co ci odbiło?
Chłopak zaczął szybko iść w moją stronę. Wystraszyłam się i uciekłam do pokoju zamykając go na klucz.
Adam zaczął uderzać w drzwi.
-OTWÓRZ!
Nie odzywałam się.
-OTWÓRZ W TEJ CHWILI!!!
Uderzał w drzwi coraz mocniej
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. . . . . .

czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 33

KONIEC MARATONU :C WIEM ŻE TO NIE BYŁ TAKI PRAWDZIWY MARATON BO DODAWAŁAM ROZDZIAŁY Z OPÓŹNIENIEM WIĘC TAK JAKBY TEGO MARATONU W OGÓLE NIE BYŁO ALE POSTANOWIŁAM ŻE W WAKACJE ZROBIĘ MARATON KTÓRY BĘDZIE TRWAŁ.......TYDZIEŃ! JEŻELI NIC NIE STANIE MI NA PRZESZKODZIE ZROBIĘ TYGODNIOWY MARATON C: CO WY NA TO? :D 
MIŁEGO CZYTANIA MAJ FREND! *PAMIĘTAJCIE ŻE NA KOŃCU ROZDZIAŁU SĄ 3 ,,GUZICZKI,, -ZABAWNE   -INTERESUJĄCE   -FAJNE  WIĘC NA KAŻDY ROZDZIAŁ MOŻECIE ZAREAGOWAĆ!*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~Witam. Pani jest córką Iwony Wiśniewskiej? 
~Tak, co się stało?
~Pani matka brała udział w wypadku na głównej ulicy. . . . . 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kinga's POV
Mój telefon upadł na podłogę z trzaskiem. 
-KINGA! CO SIĘ STAŁO?! -krzyknął Adam podbiegając do mnie- Ty jesteś cała blada! 
-Adam.....mama......wiadomości.....szpital-mówiłam jakimś nieskomplikowanym szyfrem nawet nad tym nie panując
-Już jedziemy!
Adam wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. 
-Wszystko będzie dobrze. Uspokój się i ochłoń. Zaraz będziemy na miejscu. 
Samochód ruszył. Jechaliśmy 15 minut. Przez całą drogę byłam roztrzęsiona. Bałam się. 
Dojechaliśmy na miejsce. Wbiegłam do szpitala i pobiegłam do recepcji. 
-Gdzie leży Iwona Wiśniewska?
-W sali nr. 17 
Pobiegłam nie zwracając na nic uwagi. Nie patrzyłam na to,  że nawet nie podziękowałam tej kobiecie tylko biegłam ile sił w nogach do sali, w której leżała mama. Zatrzymałam się przed salą i powoli otworzyłam drzwi. Mama leżała na łóżku i czytała jakąś gazetę. 
-Cześć Mamuś! Jak się czujesz?- zapytałam siadając obok niej na krześle.
-Cześć Córciu! Dobrze, nic mi nie jest. Nie martw się.
Po chwili do sali wszedł Adam. Usiadł obok mnie i powiedział
-Nie martw się. Mama nie brała udziału w wypadku...znaczy brała ale nie dosłownie.
-Jak to?
-No bo te dwa samochody w siebie uderzyły a mama była daleko za nimi. Była jakieś osiem samochodów dalej ale samochód, który za nią jechał nie zdążył do końca wyhamować i uderzył w jej samochód. Nic jej nie jest. Ma tylko parę siniaków- odwrócił się do mojej mamy- A tak w ogóle to jak się mama czuje?
-Dobrze. Dziękuję za troskę
Adam tylko się uśmiechnął i puścił mojej mamie oczko.
-Lekarz powiedział jeszcze, że mama będzie mogła wyjść już jutro bo dziś jest już późno. Jutro rano jeszcze mamę przebadają i jeżeli będzie wszystko okey to  tak jak mówiłem wyjdzie mama jutro po południu.
-Dobrze. Przyjedźcie jutro a teraz jedźcie do domu i się wyśpijcie dobrze?
-Dobrze. Jutro o 12 mieliśmy jechać z Karolem na obóz ale chyba jednak nie pojedziemy- powiedział Adam
-Nie, nie dzieci jedźcie ze mną jest wszystko dobrze naprawdę! 
-Nie, nie naprawdę zostaniemy - powiedziałam
-Jeżeli nie chcecie mnie zostawiać samej to mogę na tej miesiąc czy dwa przeprowadzić się do mamy Adama
-Chyba możemy się na to zgodzić. Co na to powiesz Kinia? 
-Dla mnie spoko. To jutro przyjedziemy po ciebie i zawieziemy cię do mamy Adasia 
-Adasia?- zbulwersował się Adaś  
-Oj Adasiu nie denerwuj się - podeszłam do niego i pogładziłam go po policzku. 
Odwróciłam się w stronę drzwi i powiedziałam tylko 
-Mamuś ja uciekam bo Adaś mnie zaraz zastrzeli. Do jutra - i zwiałam 
Słyszałam tylko śmiech mamy. Adam też się pożegnał i pobiegł za mną 
-I tak cię złapie- darł się na cały szpital
Śmiałam się pod nosem z jego głupoty. Po chwili znalazłam się na zewnątrz. Podbiegłam do drzwi samochodu. 
-Kur....de zamknięte! 
Oparłam się o drzwi samochodu i skrzyżowałam ręce na piersiach. Adam wyszedł z budynku i zatrzymał się uważnie na mnie patrząc.
-Ojej! Samochód jest zamknięty. Na śmierć zapomniałem!- powiedział tak sarkastycznie jak chyba tylko mógł- Teraz nasza spryciula nie ma gdzie uciec- mówił podchodząc coraz bliżej 
-Zamknij się w końcu i otwórz ten samochód bo mi zimno- przewróciłam oczami 
Odwróciłam się tyłem do chłopaka czekając aż otworzy drzwi. Po chwili czekania zdenerwowałam się i odwróciłam w stronę bruneta
-Adam do jasnej.....
Nie zdążyłam dokończyć bo chłopak złapał mnie za nogi, posadził na swoich biodrach i mocno przytulił. 
-Już ci cieplej?- zapytał brunet 
-Troszkę- powiedziałam przygryzając wargę 
-Nie rób tak! Chyba, że chcesz wylądować ze mną w łóżku- powiedział jeszcze bardziej przyciskając mnie do siebie 
Przybliżyłam twarz do ucha chłopaka i szepnęłam 
-Chciałbyś....
Zeskoczyłam z bioder bruneta i spojrzałam na niego zalotnie. 
Adam znowu zaczął się do mnie zbliżać.
-Nie napalaj się tak tylko otwieraj ten samochód bo chcę już wracać do domu! 
-Jesteś taka słodka, kiedy się złościsz.
-Adam!
-No już, już otwieram! Nie unoś się tak! 
Chłopak podszedł do samochodu i otworzył drzwi. 
-Dziękuję!- powiedziałam złośliwie 
-Dla ciebie wszystko! 
-Możemy już jechać? 
-Oj czemu jesteś taka bezuczuciowa?
-Bo mnie denerwujesz 
-Dobrze już się nie odzywam! 
-Mówiąc, że już  się nie odzywasz.....odezwałeś się wiesz?
-Co ci się okres zbliża?! 
-Może? A co dzieci chcesz mieć? 
-Nie wiem...może 
Spojrzałam na niego trochę zdezorientowana
-Ale ty tak poważnie? 
-No tak.....przecież pytałaś 
-No ale.....ale pytałam sarkastycznie 
-Sorki nie wyczułem sarkazmu. 
-Ty poważnie chciałbyś już mieć dzieci? 
-Tak
-Mówisz po....
-Całkowicie poważnie- przerwał mi 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bedo dzieci? xDD 

poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział 32

CZEŚĆ KINCZOCHY! ♥ WYBACZCIE ŻE DOŚĆ DŁUGO NIE DODAWAŁAM ROZDZIAŁU ALE PO PROSTU NIE MIAŁAM CZASU I WENY :C DZISIAJ WZIĘŁAM SIĘ ZA SIEBIE I POSTANOWIŁAM ŻE W KOŃCU NAPISZĘ! :3 CO DO MARATONU TO CIĄGLE TRWA! :* NIE WIEM KIEDY SKOŃCZĘ MARATON......ZOBACZY SIĘ :p KOLEJNY ROZDZIAŁ DODAM JAK BĘDZIE.....NO NIE WIEM......MOŻE TAK Z 5 KOMENTARZY I 5 UDOSTĘPNIEŃ? TAK, TAK NIECH TAK BĘDZIE! MIŁEGO CZYTANIA MOJE KINCZOCHY! ♥ 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Nie płacz. Nienawidzę jak płaczesz. Kiedy to robisz coś się we mnie ściska i mam ochotę pierdolnąć się z mostu. Czemu to robisz?
-Bo tak cholernie żałuję że prawie nic nie pamiętam! Że nie pamiętam ciebie......
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Adam's POV
Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. Zabrakło mi słów. To tak jakbym nagle...no nie wiem.....zamówił pizze i ktoś by po protu podszedł i ją zabrał...nie to chyba zły przykład. Nie wiem jaki dać przykład. Po prostu nie mam zielonego pojęcia. Jedyne co przyszło mi do głowy to...
-Wszystko  się ułoży....obiecuję!
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła tak jakby nie wierzyła że wszystko wróci do normy.
Kinga's POV
Obudziłam się. Było jeszcze dosyć ciemno. Wzięłam telefon do ręki. Była godzina 3.40. Dzisiaj miałam wyjść ze szpitala. Adam całymi dniami przesiadywał ze mną i opowiadał o sytuacjach które nam się przytrafiały. Jest mi strasznie źle z tego powodu że przeze mnie Adam po raz kolejny nie pojechał na obóz. Zawszę muszę wszystko zepsuć. . . .  Brunet był przy mnie nawet teraz. Czemu on mnie tak bardzo kocha? Za co? Przecież cały czas wszystko psuję. Jestem tylko marną przeszkodą w jego życiu a on mimo to przy mnie trwa. Jutro mamy pojechać na obóz. Boję się. . . . boję się że znowu coś się stanie i Adam ponownie nie pojedzie.
Powoli zaczynam sobie wszystko przypominać. Jest już lepiej. . . dużo lepiej.
Myślałam i myślałam. Nie zauważyłam nawet kiedy wybiła 6.00. Do pokoju weszła pielęgniarka i jeszcze coś sprawdzała po czym zapytała:
-Jak się Pani czuje?
-Dobrze. Bardzo dobrze. Będę mogła dzisiaj wyjść ze szpitala, prawda?
-Tak. Jeżeli będzie się Pani źle czuła lub coś by Panią bolało proszę przyjść.
-Dobrze. Dziękuję za troskę-odpowiedziałam po czym kobieta wyszła z sali.
Podniosłam się do pozycji siedzącej a po chwili wstałam z łóżka. Podeszłam do okna. Zanosiło się na słoneczny, ciepły dzień. Po chwili poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Oczywiście był to Adam.
-Dzień dobry!-powiedział brunet i pocałował mnie w szyję.
-Dzień dobry! Jak się spało?-odwróciłam się twarzą do bruneta.
-A jak myślisz? Spałem na krzesełku szpitalnym więc.....
-Dobra, dobra już wiem-zaśmiałam się i uwolniłam się z objęć chłopaka.
Usiadłam na łóżku, skrzyżowałam ręce na piersiach i powiedziałam złośliwie.
-Może dałbyś mi jakieś ubrania? Czy byłeś na tyle głupi że ich nie wziąłeś?
-A co jeżeli ich  nie wziąłem?
-To jesteś po prostu kretynem?
-Czemu odpowiadasz pytaniem na pytanie?
-A czemu ty to robisz?
-Bo mogę?
-Nie?
-Dobra skończę to pierwszy bo głupszym się ustępuję-brunet odwrócił się do okna, wiedziałam że na jego twarzy wymalował się chytry uśmieszek.
-Jesteś teraz z siebie dumny bo w końcu powiedziałeś coś inteligentnego?
Chłopak odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie z udawaną złością.
Podeszłam do niego, położyłam ręce na jego barkach i powiedziałam:
-Oj Kochanie, nie denerwuj się tak bo ci żyłka pęknie. Powiedz mi tylko czy przyniosłeś mi jakieś ciuchy.
-Pod łóżkiem jest torebka z ubraniami.
-Można? Można-powiedziałam i pocałowałam go w policzek
Podeszłam do łóżka i wyciągnęłam z pod niego torebkę. Ubrałam się i wręczyłam torbę chłopakowi.
-Idziemy?-zapytałam
-Tak.
Wyszliśmy ze szpitala i pokierowaliśmy się w stronę domu. Całą drogę rozmawialiśmy o obozie. Jutro o 6 rano wyjeżdżamy razem z Karolem żeby na 8 być na lotnisku. Minęły już 3 dni obozu. Widzowie nie wiedzą że przyjedziemy. Podobno wiele osób bardzo się zasmuciło i chciało wracać do domu gdy dowiedzieli się że Adama i Karola nie będzie.
Po parunastu minutach dotarliśmy do domu. Kiedy weszliśmy do domu przywitała nas cisza.
-Adam. . . gdzie mama?
-Nie wiem. Miała czekać w domu.
-Poczekaj zadzwonię do niej-wyjęłam telefon i wybrałam numer do mamy-Cholera! Nie odbiera! Zawsze odbiera....zawsze!
Adam włączył telewizor.
,,W Wyszkowie na głównej ulicy był wypadek. Samochód towarowy uderzył w mały samochód osobowy. Służby bezpieczeństwa starają się opanować sytuację i dowiedzieć się ile osób zostało rannych......'' 
-Kinga. . . . słyszałaś to?
-Adam! Kurwa! A co  jak tam była mama?!
-Spokoj.....-przerwał mu dzwoniący telefon'
~Halo?
~Witam. Pani jest córką Iwony Wiśniewskiej?
~Tak, co się stało?
~Pani matka brała udział w wypadku na głównej ulicy. . . . . 

środa, 4 maja 2016

Rozdział 31

MARATON TRWA A JA W TEJ CHWILI OBALAM WSZYSTKIE WASZE PRZYPUSZCZENIA ŻE KTOŚ DUPNĄŁ KINGĘ W ŁEB WIĘC CZYTAĆ I SIĘ WKURZAĆ NA MNIE MUHAHAHAHA :3 MIŁEGO CZYTANIA :P  PS. NOWY DODAM JAK BĘDZIE 10 KOMENTARZY :* 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po chwili usłyszałam huk i widziałam tylko ciemność.....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czułam się strasznie. Wszystko mnie bolało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam rażące mnie światło. Zaczęłam szybko mrugać oczami. Kiedy zaczęłam cokolwiek widzieć rozejrzałam się po miejscu w którym byłam. Znajdowałam się w białej sali, leżałam na niewygodnym łóżku, do moich rąk były podłączone jakieś urządzenia. Po chwili do sali wbiegł jakiś człowiek i zaczął krzyczeć ,,Obudziła się! Obudziła się!,, i wybiegł. Za chwilę w sali znalazła się jakaś kobieta. Podbiegła do mnie i złapała za rękę.
-Boże na szczęście żyjesz! Jak ja się martwiłam!
Nie wiedziałam co się dzieje. W mojej głowie była tylko pustka.
-Przepraszam ale...........kim Pani jest?
Kobieta otworzyła szeroko oczy i mocniej ścisnęła moją rękę.
-Naprawdę nie wiesz kim ja jestem?!
-Niestety nie.
-Jestem Twoją matką. Córciu, Boże już biegnę po lekarza!
Kobieta, która jest podobno moją matką wybiegła z sali i po chwili wróciła z chyba lekarzem.
Mężczyzna podszedł do łóżka i wyjął jakąś latarkę i zaczął świecić mi w oczy.
-Pamiętasz jak się nazywasz?
-Em........Kinga......Kinga Wiśniewska
-Znasz tą kobietę?
-Nie........nie pamiętam.
-To Twoja matka. Iwona Wiśniewska. Jak nazywa się twój ojciec?
-Nie mam ojca-powiedziałam krótko
Mężczyzna odwrócił się do mojej matki i powiedział:
-Wszystko będzie dobrze. Nie pamięta tylko niektórych rzeczy. Pamięć powinna wrócić po pięciu , sześciu dniach, może to też potrwać do paru tygodni lub dłużej.
-A co jeżeli nie wróci?-zapytała kobieta łamiącym się głosem
-Nie musi się Pani o to martwić. Musicie porozmawiać i wszystko poprzypominać. Nie ma uszkodzonego mózgu ma po prostu lekki zanik pamięci. Po takich wypadkach jest to częste.
-Dobrze, dziękuję
Lekarz wyszedł z sali a kobieta powiedziała tylko:
-Kochanie, muszę wrócić do domu. Muszę to wszystko przemyśleć i odpocząć. Przyjadę za parę godzin. Może nie pamiętasz mnie ale pamiętaj że cię bardzo mocno kocham bez względu na wszystko!-powiedziała i pocałowała mnie w czoło
Uśmiechnęłam się do niej lekko. Po chwili kobieta znikła za drzwiami.
Próbowałam wszystko sobie przypomnieć. Ogarnąć co się stało. Po paru minutach do sali wszedł wysoki brunet o zielono piwnych oczach. Usiadł na krześle obok mnie i zaczął mówić:
-Cześć Skarbie! Jak się czujesz?- powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej
-CO TY ROBISZ?!-krzyknęłam i odepchnęłam chłopaka
Brunet spojrzał na mnie zszokowany.
-Kinga, co się stało?
-Kim ty jesteś?!
Adam's POV
W tej chwili coś we mnie pękło. Ona mnie nie pamięta! 
-Jestem Twoim chłopakiem! Adam.......Adam Zimmermann! 
-Mam chłopaka niemca?! 
-Eh.......widzę że poczucie humoru masz ciągle
-To nie jest śmieszne. Ja się serio pytam.
-Okey. Wszystko Ci opowiem. Na początek o mnie. 
-Jak już wiesz nazywam się Adam Zimmermann mam 18 lat. Jestem youtuberem , nazywam się tam Naruciak. Mieszkałem w Elblągu ale przeprowadziłem się tu. Mieszkam naprzeciwko Ciebie. Pewnie zastanawiasz się jak się poznaliśmy. Zwiedzałem osiedle i przez przypadek na ciebie wpadłem. Wracałaś od swojej najlepszej przyjaciółki Wiktorii. Teraz coś o tobie. Masz 17 lat. Przyjaźnisz się z Wiktorią i Gosią. 
-Wiem. To pamiętam.
-To dobrze. Teraz powiem ci jak się tu znalazłaś. 
-Jechaliśmy z Karolem i Asią......pamiętasz  ich? 
-Coś mi dzwoni. 
-Okey. Jechaliśmy z Karolem i Asią na obóz z youtuberami. Rozmawialiśmy, było fajnie. Nagle uderzył w nas samochód.......niestety od twojej strony. Później uderzyliśmy w latarnię. Przez chwilę jeszcze byłem przytomny. Później słyszałem tylko karetkę i krzyki, to wszystko.
-Coś pamiętam. Co z obozem? 
-Powiadomiliśmy ich o tym wypadku. Niestety już nie mogli przełożyć. Ale powiedzieli że przedłużą go o 3 tygodnie byśmy chociaż zdążyli dojechać. 
-To dobrze, Ile już tu jestem?
-Dwa tygodnie. Przez cały czas byłaś w śpiączce. Cholernie się o ciebie martwiłem! 
-A ty ile tu byłeś?
-Pięć dni. 
Kinga spojrzała na mnie a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Wytarłem je kciukiem i zacząłem gładzić ją po policzku. 
-Nie płacz. Nienawidzę jak płaczesz. Kiedy to robisz coś się we mnie ściska i mam ochotę pierdolnąć się z mostu. Czemu to robisz?
-Bo tak cholernie żałuję że prawie nic nie pamiętam! Że nie pamiętam ciebie......


poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział 30

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
KOCHANI! PISAŁAM O MARATONIE KTÓRY ZACZYNA SIĘ WŁAŚNIE TERAZ! KAŻDY ROZDZIAŁ BĘDĘ DODAWAŁA W MOMENCIE KIEDY DOBIJECIE PEWNĄ ILOŚĆ KOMENTARZY LUB UDOSTĘPNIEŃ ♥ NASTĘPNY ROZDZIAŁ DODAM JAK BĘDZIE 5 UDOSTĘPNIEŃ! :D DO DZIEŁA ARMIO! :* 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czekała nas jeszcze długa, ciężka podróż.....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wtuliłam się w tors chłopaka patrząc na krople deszczu spływające po szybie samochodu. Masakrycznie chciało mi się spać. Jechaliśmy niecałą godzinę a mi już się oczy zamykały wiedziałam że kiedy będę już w samolocie zasnę bardzo szybko. Chłopaki coś tam gadali ale się wyłączyłam tak jak Asia i ich nie słuchałam. W ciągu 15 minut dotarliśmy na lotnisko. Chłopaki wzięli walizki a my  poszłyśmy do samolotu zająć swoje miejsca. Usiadłam na wygodnym fotelu. Asia usiadła za mną. Adam i Karol po chwili pojawili się obok nas. Spojrzałam na Adama, który właśnie wyjmował swój telefon. Patrzyłam na niego z uwagą. Po 10 minutach w końcu się odezwałam.
-Adam.....
Brunet nawet na mnie nie spojrzał. No tak miał słuchawki w uszach.... Trąciłam chłopaka w ramię. Adam spojrzał na mnie ze zdziwieniem i wyjął słuchawki.
-Co się stało?
-Znowu wisisz na tym telefonie.....
-No tak i co z tym faktem?
-Wiesz że ja tu jestem? I patrzę na ciebie od ponad 10 minut..........iiiiiiiii próbuję miło spędzić podróż z moim chłopakiem, który siedzi tylko na telefonie a swoją dziewczynę ma głęboko w czterech literach?
Adam spojrzał na mnie z oszołomieniem. Widać było że nie wie co powiedzieć.
-Przecież ja nie siedzę na telefonie...-wstał, położył telefon na fotelu i na nim usiadł- znaczy teraz tak.
Strzeliłam porządnego facepalma i odwróciłam głowę w  stronę okna.
-Nie ignoruj mnie.
Chciałam go podrażnić więc nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi.
-Powiedziałem coś do ciebie.
Brunet jedną ręką złapał mnie za nadgarstek a drugą odwrócił moją głowę w swoją stronę.
-Kochanie, nie próbuj mnie denerwować bo  wiesz że później to się źle kończy.
-Eh.......a jak ty mnie denerwujesz i olewasz to jest wszystko cacy?
-Tak-delikatnie się do mnie uśmiechnął
-Dalej utrzymuj się w tej myśli. Kiedyś tego pożałujesz-sarkastycznie się do niego uśmiechnęłam i odwróciłam od niego głowę.
-Czyli chcesz ze mną zerwać, tak?
-A czy ja powiedziałam że chcę z tobą zerwać?
-Nie ale o to ci chodziło......i pamiętaj nie odpowiada się pytaniem na pytanie- powiedział puszczając do mnie oczko.
-Pff.....Humanista się znalazł
Brunet złapał mój podbródek i odwrócił moją głowę w swoją stronę.
-Nie prychaj na mnie kotku-powiedział wtapiając swoje usta w moje.
Oderwałam się od niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Chłopak objął mnie w pasie i delikatnie przyciągnął bliżej siebie. Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.
[...]
-Kochanie.....obudź się! Jesteśmy już prawie na miejscu-usłyszałam dźwięczny głos Adama
Otworzyłam oczy i spojrzałam na bruneta.
-Zaraz będziemy lądować.
Pokiwałam głową i wyprostowałam się na fotelu zapinając pasy. Po upływie paru minut byliśmy już na ziemi. Wszyscy pasażerowie wstali i zaczęli bić brawo. Po chwil Adam złapał mnie za rękę i wyprowadził mnie z samolotu. Nie byłam jeszcze do końca przytomna więc Adam cały czas trzymał mnie za rękę. Nie wiedziałam nawet kiedy znaleźliśmy się w samochodzie.
-Gdzie jedziemy?-zagadnęłam do Adama
-Teraz do hotelu żeby odpocząć po podróży a później musimy pojechać na miejsce obozu i wszystko po ogarniać. To już za 2 dni więc musimy wszystko przygotować-powiedział i puścił mi oczko
-Ale ja nie pytałam co będziemy robić tylko gdzie teraz jedziemy. Słuchaj uchem a nie brzuchem. Ja nic nie sugeruje- powiedziałam robiąc minę niewiniątka. Adam pokręcił głową i spojrzał przed siebie przybierając wystraszony wyraz twarzy.
Po chwili usłyszałam huk i widziałam tylko ciemność.......



niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 29

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po chwili pogrążyłam się w głębokim śnie. Jutro czekał nas ciężki dzień. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się o 5 rano. Chodź wstałam dosyć wcześnie byłam wyspana. Odkręciłam się w stronę Adama, którego jak się okazało nie było. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Na stole leżał talerz a na nim dwa naleśniki. Obok stała karteczka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać: ,,Dzień Dobry Kochanie! Przygotowałem Ci pyszne śniadanko, które masz szybko zjeść bo czekam na Ciebie! Pewnie zastanawiasz  się gdzie jestem........Jak zjesz to idź do salonu. Do zobaczenia skarbie!,,
-Co on knuje?-szepnęłam sama do siebie
Usiadłam na krześle i z pośpiechem zjadłam śniadanie. Poszłam do salonu gdzie dostrzegłam kolejną karteczkę. Wzięłam ją  do ręki.
-Adam w co ty się bawisz?
,,Widzę że już zjadłaś. Pewnie zastanawiasz się co ja wyprawiam..........Idź teraz do pokoju mojej mamy. Czekam na Ciebie!,,
Wzięłam karteczkę i udałam się za wskazówkami Adama. Byłam podekscytowana i niecierpliwa.Tak jak myślałam w pokoju była kolejna karteczka.
,,To już ostatnia karteczka........naprawdę! Musisz powiedzieć tylko kto jest najlepszy , najprzystojniejszy i najbardziej romantyczny........Czekam!,,
-Hm......kto może być najlepszy , najprzystojniejszy i najbardziej romantyczny? Może Stuu..........chociaż nie bo to ruchacz matek-powiedziałam i zaczęłam się śmiać- A może Rezi..........którego nie lubię............WIEM!!!! Karolek! Tak to na pewno Karolek!
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra.
-Jesteś pewna?-szepnął mi do ucha
-Jak niczego innego!-zaczęłam się śmiać nie mogąc tego powstrzymać
Chłopak odwrócił mnie w swoją stronę i przycisnął do swojego ciała.
-A może jednak zmienisz zdanie?
Spostrzegłam Adama ubranego w granatowy garnitur , idealnie dopasowane jeansy i kwiatek włożony do kieszonki garnituru. Przygryzłam wargę patrząc na jego idealnie ułożone włosy które podkreślały smukłość jego twarzy.
-A ty co żeś się tak wystroił?
-Wystroiłem się tak bo ktoś bardzo ważny jest w moim domu......
-PREZYDENT?!
-Ktoś ważniejszy....
-PAPIEŻ!
-Jeszcze ważniejszy.....
- Pierdolisz! Bóg nie może być w Twoim domu!
-Strzał w dziesiątkę! Mój Bóg jest właśnie tu. I w tej chwili trzymam go w swoich ramionach.
-Ale  przecier nie trzymasz w rękach Boga tylko mnie! Taką małą nic nie znaczącą szarą myszkę!
-Znaczysz dla mnie więcej niż cokolwiek innego!-powiedział a w ułamku sekundy wtopił się w moje usta.
Dopiero po paru minutach zorientowałam się że jestem w samej koszulce. Wzdygnełam się kiedy po moim ciele przeszedł dreszcz zimna. Adam wyczuł to i wziął mnie na ręce wtulając mnie w swoje ciało.
-Adam kiedy jedziemy?
-Za godzinę.
-Ale ja nie mam się w co ubrać!
-Mylisz się!
-Ale.....
Nie zdążyłam dokończyć ponieważ weszliśmy do pokoju w którym stały cztery walizki.
-Pomyślałem o wszystkim. Oboje jesteśmy już spakowani. Dwie walizki są twoje i dwie moje-powiedział puszczając do mnie oczko
Spojrzałam na łóżko na którym leżał biały top z szarymi napisami i czarne jeansy.
-Buty?
Adam kiwnął głową w stronę łóżka. Spojrzałam na niego pytająco. Dopiero po chwili zorientowałam się że buty leżały przy łóżku. Wybrał idealnie! Czarno różowe Air-maxy!
Podeszłam do łóżka i zaczęłam się ubierać. Po 5 minutach byłam już gotowa.
-Szczotkę do włosów też mi przyniosłeś?
-A jak myślisz?
-Tak?
-To było pytanie?
-Nie?
Adam spojrzał na mnie a po chwili zaczął się śmiać.
-Z czego się heheszkujesz?
Spojrzałam w lustro , kiedy zobaczyłam swoją minę zaczęłam się śmiać razem z Adamem.
Adam ni z gruszki ni z pietruszki rzucił mi szczotkę. Nie spodziewałam się tego więc dostałam w brzuch. Wzięłam ją do ręki i rozczesałam włosy wiążąc je w wysokiego kucyka. Nie malowałam się więc byłam już w 100% gotowa.
-Adam........ale ty w garniturze a ja w topie i Air-maxach........Gdzie ty.....?
-Mówiłaś coś?
-Tak?
W progu spostrzegłam Adama, który miał na sobie czarną koszulkę , czarne jeansy oraz swoje Air-maxy.
-Masz wyczucie ci powiem.
-Czemu?
-Wiesz czemu bo słyszałeś wszystko co mówiłam.
-Skąd wiesz?
Podeszłam do niego i pocałowałam go w czoło.
-Bo cię znam-powiedziałam i puściłam mu oczko
Złapałam swój telefon i wyszłam z pokoju kierując się do wyjścia. Czułam za sobą kroki chłopaka. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Brunet zamknął drzwi i podszedł do mnie. Odwróciłam się w jego stronę spostrzegając przy tym cztery walizki.
-Jak ty to zniosłeś na dół?
-Mam dwie ręce w które mogę wziąć po dwie walizki?
Spojrzałam na niego podejrzanie.
-Z kim jedziemy i za ile?
-Na lotnisko jedziemy z Karolem. Za 15 minut powinien przyjechać.
-Więc co robimy?
-Nie odpowiedziałaś jeszcze na moje pytanie.....
-Jakie pytanie?
-To z karteczki.
Zmarszczyłam brwi i po chwili zrozumiałam o co mu chodzi.
-No przecier ci już odpowiedziałam-uśmiechnęłam się szeroko
-Naprawdę? Kiedy? Nie pamiętam żebyś udzieliła poprawnej odpowiedzi.
-A jest taka?
-Oczywiście!
-Czy ty masz na myśli siebie?-uniosłam brwi i spojrzałam na chłopaka.
-Możliwe........
-Hahahaha............śmieszny jesteś!
Brunet zrobił minę smutnego szczeniaczka. Położyłam dłonie na jego policzkach i powiedziałam.
-Jesteś śmieszny bo ty nie jesteś  najlepszy , najprzystojniejszy i najbardziej romantyczny. Ty jesteś najcudowniejszy , najukochańszy , najromantyczniejszy, przystojniejszy niż ktokolwiek inny i tylko mój! Wbij sobie to do tego słodkiego łebka bo nie będę się powtarzać jasne?
-Jak słońce! -powiedział uśmiechając się szeroko.
Po chwili usłyszeliśmy trąbienie.
-E gołąbeczki! Wskakiwać bo nie będziemy na was czekać!
Odwróciłam się i pomachałam do Asi i Karola. Adam wziął walizki i włożył je do bagażnika. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie i rozmawialiśmy o obozie.
-Adam zapomniałam!
-O czym?
-Nie pożegnałam się z mamą!
-Nie martw się! Poszedłem do niej i powiedziałem wszystko co potrzeba. O 14 Twoja mama będzie już u mnie w domu-puścił mi oczko
Kamień z serca! Chociaż i tak się z nią nie pożegnałam.....
Czekała nas jeszcze długa, ciężka podróż.....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za długą nie obecność ale straciłam bardzo bliską mi osobę i nie miałam ochoty i czasu pisać :c
Chciałam  wam wynagrodzić nieobecność i pomyślałam że mogłabym zrobić maraton. Co o tym myślicie? :D
Miłego ♥